niedziela, 26 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 1 :)

Kolejny raz mój budzik zadzwonił. Kolejny raz muszę wstać i iść do szkoły, żeby kolejny raz ONE mogły się na mnie wyżyć, odreagować ten cały stres związany ze szkołą.
Tak jak każdego dnia w szkole zjawiałam się o 7:50, aby na spokojnie iść do szafki i zmienić swoje obuwie, oraz zostawić płaszcz. Zrobiłam to, kierowałam się w stronę schodów aby iść pod salę od fizyki. Tak jak sądziłam, a raczej się tego obawiałam Reachel (moja była BFF) i cała jej świta już tam były. Podeszłam w kąt koło męskiej łazienki i osunęłam się pościnanie i skuliłam do pozycji embrionalnej. Liczyłam na to, że mnie nie zauważą i nie podejdą do mnie. Myliłam się jednak, za chwilę poczułam jak coś mocno uderzyło mnie w głowę. Podniosłam ją i zobaczyłam książkę od fizyki, leżała teraz na ziemi obok szpilki Reachel.
-Ej ty!! Jasmine podnieś to w tej chwili!!- krzyczała do mnie.
Podniosłam przedmiot który we mnie rzuciła i wolnym tempem ją oddałam właścicielce.
-No suko teraz siedź sobie tu sama jak pies i pilnuj kibla- zaczęły wszystkie "słodziutko" chichotać.
W końcu zadzwonił dzwonek i gwałtownie wstałam i oczekiwałam na przyjście nauczycielki. Po kilkunastu sekundach już otwierała drzwi klasy. Wszyscy zajęli swoje miejsca, ja oczywiście siedziałam w najbardziej oddalonym miejscu od nauczycielki, sama w ławce.
Miałam dobre oceny same 5 i 6 ale nie zgłaszałam się na lekcjach ani trochę, po prostu ze strachu przed tą armią pustaków.
Po tym jak dzwonek na przerwę rozbrzmiał wyszłam z klasy, kierowałam się pod kolejną tam gdzie mieliśmy mieć lekcje. Będąc na schodach zostałam pociągnięta za włosy, potworny ból przeszył moją skórę w tym miejscu. Miałam bardzo wrażliwą skórę w okolicach twarzy i głowy, Reachel to wykorzystywała, wiedziała o mnie wszytko.
Pociągnięcie było tak mocne, że poleciałam w dół i spadłam ze schodów. Nic mi się na szczęście, a może jednak nie, nic nie stało. Wszyscy mnie ominęli nie zwracając uwagi na to czy mi nic nie jest. Norma! Wstałam i poszłam pod klasę.
Tak było cały dzień, na każdej przerwie albo czymś we mnie rzucały, albo dręczyły, czasami szantażowały. Przez te kilka miesięcy zdążyłam się przyzwyczaić to tego ciągłego uprzykrzania mi życia. Przecież kiedyś byłam najszczęśliwszą osobom na świecie.
  Każdy powinien być szczęśliwy, że jest bogaty ale nie ja mnie to bolało. Miałam dużo pieniędzy na koncie tylko dlatego, że moi rodzice przed tym jak umarli po wypadku zapisali mi w testamencie wszystko co mieli. Ich pogrzeb był cały zaplanowany, ja nie mogłam wydać ani grosza.
Straciłam rodziców, obojgu na raz. W momencie kiedy mi byli najbardziej potrzebni. Odeszli kiedy miałam 14 lat, mieszkałam z opiekunką. Większość czasu spędzałam z przyjaciółmi aby oderwać od siebie myśli, że nie mam rodziny.
W końcu ostatnia lekcja. WF. Poszłam do damskiej łazienki na parterze, bo wiedziałam, że w szatni koło sali nie będę mogła przebrać się należycie, tylko będą zabierane mi rzeczy i w końcu zostanę wypchnięta w samej bieliźnie na salę.
Gdy się już przebrałam podeszłam do woźnej, zostawiałam u niej w kanciapie moje rzeczy. Po tym jak kiedyś wylały na moje ubrania kolorowy atrament, a zeszyty i inne rzeczy osobiste pocięły lub połamały. Opowiedziałam tą moją jak, że śmieszną historię woźnej i od tamtej pory pozwala mi zostawiać u siebie rzeczy.
Parę minut po dzwonku wybrałam się na salę gdzie już wszyscy się rozgrzewali, dołączyłam do niech. Dzisiaj mieliśmy zajęcia z gimnastyki artystycznej, po takim dniu jak dzisiaj byłam ucieszona z tej wiadomości ponieważ to trenowałam jeszcze niedawno. Przestałam przez to, że straciłam wiarę w to, że cokolwiek potrafię. Ta lekcja minęła bardzo szybko. Dostałam 6 z układu który od dłuższego czasu trenowaliśmy.
Po powrocie do domu  zdziwiłam się faktem, że mojej niani nie ma w willi. Zadzwoniłam do niej, nie odebrała. Jeden, drugi, trzeci, i dziesiąty raz też. Byłam przerażona ponieważ zawsze kiedy wychodziła dzwoniła, pisała SMS-a bądź zostawiała karteczkę, a kiedy do niej dzwoniłam zawsze nie ważne gdzie była i z kim odbierała. Zastanawiałam się czy nic jej się nie stało.
Położyłam się w mojej sypialni na parapecie i czekałam na jakąkolwiek oznakę życia od Miyako (tak się ona nazywała). Pochodziła ona z Azjii, była przyjacielem rodziny od kiedy pamiętam.
Leżałam tak i rozmyślałam aż w końcu zasnęłam.
Z błogiego snu wyrwał mnie ogromny huk dochodzący z parteru. Zbiegłam tam i zobaczyłam zapłakaną Miyako leżącą na ziemi w przedpokoju. Od razu gdy to zobaczyłam rozbudziłam się
-Co się stało?- zapytałam szybko klęcząc przy niej...



______________________________________________________________________________

Więcej już niedługo jeśli się podoba to daj komentarz nawet z anonima :) 

sobota, 25 stycznia 2014

ZAPOWIEDŹ

Ja i moja przyjaciółka, BFF od 10 ponad lat. Prawie jak siostry z dwóch innych matek. Byłyśmy nierozłączne, niemogące wytrzymać  kilku dni bez siebie.
Obie poszłyśmy  do nowej szkoły z powodu nieuzasadnionego wydalenia z poprzedniej placówki. Tęskniłyśmy za naszą dawną patologiczną rodzinką, za przyjaciółmi ale wiedziałyśmy, że mamy siebie, że zawsze możemy na siebie liczyć. Nie mogłyśmy narzekać na tą zmianę bo życie samo układa nam ścieżki.
Kiedy poznałyśmy naszą nową klasę od razu moja BFF się zaaklimatyzowała i została przywódcą stowarzyszenia  pustych lal z naszej klasy. Ja jednak nie znalazłam tam nikogo kto był by warty zużywania jak, że cennego tlenu dla danej osoby. Zostałam odepchnięta na ubocze, byłam gnębiona, odpychana. Zastanawiałam się tylko nad jednym jak moja "przyjaciółka", która teraz pluje mi w twarz obelgami co chwilę, mogła zmienić się tak szybko bo w zaledwie miesiąc stała się pustakiem nieliczącym się z innymi ludźmi. Jak najpiękniejszy materiał który od prania płowieje, tak jej wnętrze wypłowiało. Jak mogła zostawić mnie tak łatwo dla innych, dla osób których nie zna...