Spojrzałam na chłopaków Jerry był z lekka skrępowany tym co widział ale George uśmiechał się zawadiacko. Popatrzyłam na niego paraliżującym wzrokiem a z jego twarzy zniknął momentalnie uśmieszek.
-Hey mała- powiedział George.
-Cześć! Było mi SMS'a napisać że idziecie!- krzyczałam śmiejąc się i rzuciłam się ima na szyję.
Tak dawno ich nie widziałam wszystko to przez tą pieprzoną zmianę szkoły. Byłam cholernie wkurzona na obie szkoły i dyrektorki. Z tej starej mnie wywalili a do nowej nie chcieli przyjąć osób nadających sens mojemu życiu.
-Po co kochanie? Przynajmniej mały pokaz bielizny damskiej mieliśmy- powiedział już mniej skrępowany Jerry.
-Czasami się zastanawiam czemu ja ciebie nie zabiłam kiedy miałam okazję. I dlaczego ciągle do mnie mówisz "kochanie"?- zapytałam siadając na łóżko, a on koło mnie.
-To ja pójdę do łazienki- powiedział w biegu George, chyba poczuł się niezręcznie.
-Przepraszam kochanie. Nie wiedziałem, że ci to przeszkadza- zrobił to ponownie, kolejny raz powiedział to cholerne słowo. Nadal go tak bardzo kocham.
-Możesz do mnie mówić jak chcesz- wyszeptałam i mocno go przytuliłam oraz pocałowałam w policzek.
-Chodzimy już, bo się spóźnimy- powiedział Jerry, odsuwając się ode mnie i uśmiechając się.
-Nie chce mi się tam iść- odechciało mi się iść na koncert Demi, w mojej głowie cały czas "biegały" myśli o Jerry'm oraz Reachel.
-A musimy iść?- zapytał właśnie wchodzący do pokoju George.
Usiadł na łóżku a ja szybko wstałam i zamknęłam się w garderobie, nie wiem dlaczego tak zrobiłam po prostu coś kazało mi tak postąpić. Za drzwi usłyszałam jak zwracają się do siebie "Co jej jest?".
-Jasmin co jest? To nasza wina?-usłyszałam George i poczułam jak po moich policzkach leci jakaś ciecz, dopiero po kilku sekundach zdałam sobie, że są to łzy mimowolnie spływające spod moich powiek.
-Ja tęskniłam, ja nie mogłam się doczekać, ja nie wytrzymywałam już, ja...ja codziennie płakałam a..ale nie było chyba sensu... Ona nie chce m...mnie znać- mówiłam sama do siebie, ale wiedziałam, że za drzwiami mnie słuchać. Nagle drzwi do pomieszczenia się otworzyły, stał w nich George a za nim Jerry.
-Czemu sądzisz, że Reachell nie chce Ciebie znać?-Bo dzisiaj zachowywała się wobec mnie jak suka albo mnie ignorowała i cały czas śmiała się z ludźmi ze szkoły- odpowiedziałam, wstałam i zaczęłam wybierać ciuch do wyjścia a z moich oczu nadal sączyły się łzy. Chłopcy poszli w tym czasie do pokoju gier. Było tam mnóstwo konsol, automatów, symulatorów. Ja tego nie używam ale szkoda mi tego sprzedawać mój ojciec był do tego przywiązany.
Kiedy próbowałam zdjąć bolerko z górnej półki coś na mnie spadło uderzając mnie w głowę. Była to drewniana skrzynka obita skórą, kiedyś należała do mojego taty. W środku pyły...
niedziela, 23 lutego 2014
poniedziałek, 10 lutego 2014
ROZDZIAŁ 2
Z błogiego snu wyrwał mnie ogromny huk dochodzący z parteru. Zbiegłam tam i zobaczyłam zapłakaną Miyako leżącą na ziemi w przedpokoju. Od razu gdy to zobaczyłam rozbudziłam się
-Co się stało?- zapytałam szybko klęcząc przy niej.
Zobaczyłam za z jej oczu płyną łzy, nie miała też jednego buta. Było to dziwne krzyczała, że go widziała, ale kogo widziała? nie miałam pojęcia o czym ona mówi. Pomogłam jej usiąść na kanapie, poczekałam chwilę aż się uspokoi.
-Kogo lub co widziałaś?
-No jego, w banku...-odpowiedziała mi ale nadal jej nie rozumiałam.
-Do cholery kogo widziałaś!?- lekko krzyknęłam tylko po to aby kobieta się otrząsnęła.
-Twojego ojca!
Nie zdziwiłam się tym co mi powiedziała z racji takiej że od śmierci moich rodziców Miyako nieco ześwirowała i od czasu do czasu widuje "duchy". Próbuje namówić ją na jakąś terapię ale nic z tego.
-Kochana to nie możliwe on nie żyje od ponad 2 lat. To nie możliwe- powiedziałam smutno i wstałam z kanapy gdzie siedziałyśmy i pokierowałam się w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju, z mojego jednego oka poleciało kilka łez.
Nadal kiedy myślałam o NICH chciałam płakać. Wszyscy mi mówili, że czas leczy rany i przestanę o tym myśleć za jakiś czas, tylko pytanie za ile?
-Jasmine nie wierzysz mi?- rzuciła w moją stronę, ja jednak nie odpowiedziałam jej tylko szłam dalej do mojej "oazy".
Nazywałam tak swój pokój ponieważ tylko tam czułam się jak kiedyś. Wtedy gdy siedziałam z moją paczką czyli: Reachel, Jerry'm i George'm. Zaczęłam jeszcze mocniej płakać, pobiegłam do łazienki i opłukałam czerwoną twarz lodowatą wodą aby się lekko uspokoić. Za wiele to jednak nie dało.
Przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżko. Wcześniej jednak wyjęłam z pod mebla kuferek. Zajrzałam do jego wnętrza , było tam mnóstwo zdjęć. Naszych zdjęć, na każdym byłam szczęśliwa.
-"Tęsknię za tym co się już skończyło, ale nie zauważyłam kiedy szczęście przeminęło..."- przeczytałam cichutko pod nosem napis z jednej z fotografii.
Odwróciłam ją i ujrzałam moje zdjęcie a raczej nasze. Byłam na nim ja i Reachel, ona szczęśliwa a ja smutna jak bym miała się rozpłakać, dokładnie pamiętam tamten dzień.
trzy czwarte roku (9 miesięcy) wcześniej DZIEŃ KIEDY FOTO ZOSTAŁO ZROBIONE.
przyszłam do szkoły szczęśliwa bo miałam zobaczyć się z Reachel po 3 tygodniach niewidzenia. Byłam na wymianie zagranicznej w Polsce i wróciłam dwa dni temu. Dużo ze sobą pisałyśmy ale to nie to samo, to nie oddawało rozmowy takiej prawdziwej.
Weszłam na górę z uśmiechem na twarzy.
-Cześć kochana!- byłam rozradowana że ja widzę, lecz ona była jak by zmieszana? Dlaczego? Zrobiłam się trochę zaniepokojona.
-Cześć.-powiedziała bez uczuciowo.
Tak na 100% coś było nie tak. Nie chciałam jej o nic wypytywać przy wszystkich wiec postanowiłam zaprosić ja do siebie na noc, taki babski wieczór. Tak dziwnie się złożyło ze do szkoły wróciłam akurat w piątek wiec nie było problemu z nocka, ani z miejscem bo moi rodzice jak co tydzień szli do teatru, opery, restauracji, kina czy na wieś do domku letniego.
-Reachel choć pogadamy!- rzuciłam do niej i czekałam aż do mnie podeszła.
Wstała leniwie z ławki i skierowała się w moją stronę.
-co znów chcesz?- zapytała z miną jak by była oburzona ze się do niej odzywam.
-Okey nie wiem przed kim udajesz taką sukę ale możesz przestać. A i chce żebyś przyszła dzisiaj do mnie na noc. Mam wolna chatę i zaprosiłam tez Jerry'ego i George'go- uśmiechałam się do niej, na jej usta tez wskoczył lekki uśmieszek.
- Brzmi super, z chęcią bym przyszła ale idę na koncert z Chelsi i Matteo. Jak chcesz możesz iść z nami. I tak mamy jeszcze kilka wolnych wejściówek.
- Fajnie a na kogo? I możne chłopacy tez by mogli iść w takim razie?- zapytałam już nieco ugaszona z mojej podniety wieczornym spotkaniem, ale nadal w dość niezłym humorze.
-Na Demi- uśmiechnęła się do mnie mocno i prawdziwie, była to jej idolka, znaczy jedna z nich- i jasne że mogą przyjść.
Nagle zadzwonił dzwonek poszłyśmy do klasy a tam kolejna niespodzianka na moim jak myślałam stałym miejscu wiedziała Chelsi, a obok niej już siadała Reachel. Moje oczy zapewne miały rozmiary XXXL. Moja przyjaciółka uśmiechnęła się lekko zażenowana zaistniałą sytuacja.
Byłam zmuszona usiąść z Philipe'm nie przepadał za mną ale ja niestety go lubiłam nieco bardziej niż zwykłego chłopaka z klasy.
kiedy lekcja się już zakończyła, wybrałam się z Reachel i jeszcze innymi dziewczynami do łazienki. Heheh jak zawsze dziewczyny chodzą zawsze w grupach. Ja nie musiałam tam iść ale wykorzystałam moment i zadzwoniłam do Jerry'ego. Odebrał dość szybko jak na niego, byłam nieco zdziwiona ale po paru sekundach się ocknęłam.
- Heya mała co tam u ciebie?- usłyszałam jego zaspany głos.
- Hey. A wiec tak, po pierwsze czemu nie jest pan w szkole?- zapytałam udając bardzo poważna i z lekka oburzona mamę- a po drugie miałam ciebie zaprosić ciebie do mnie na nockę ale wcześniej idziemy na koncert Demii. Okey?
- Zajebiście! Lubie ja. A później do ciebie na imprezę tak?
-tak a co z tym ze nie ma ciebie w szkole?- zapytałam ponownie.
- Przepraszam mamusiu zaspałem obiecuje ze się poprawie i wynagrodzę Ci to.
-okey, trzymam pana za słowo i liczę na to że poinformuje pan pana George'iego o dzisiejszym wieczorze. Okey muszę lecieć bo przerwa mi się kończy a ty nie idź już spać tylko się szykuj. Przyjdźcie do mnie o 17 pomożecie mi. Całuski- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
- Jasmine z kim rozmawiałaś- zapytała mnie Reachel kończąc poprawiać makijaż.
- Z Jerry'm- rzuciłam od niechcenia i wyszłyśmy z łazienki.
- to wy teraz coś tam? No wiesz znowu razem?- zapytała mnie z mina w stylu odwal się od mojego brata.
-Ignoruje to dziwne pytanie- odparłam i szlam dalej.
Dochodziła już 17, ja w samej bieliźnie biegałam po pokoju i szykowałam rzeczy do zabrania na cały ten spęd oraz te na imprezę.
Moje drzwi do pokoju otworzyły się niespodziewanie a w nich stali chłopacy. Byłam lekko skrepowana a moje policzki
przypominały buraki. Szybko chwyciłam moja sukienkę w której byłam w szkole i zarzuciłam na siebie. Spojrzałam na chłopaków Jerry był z lekka skrępowany tym co widział ale George uśmiechał się zawadiacko. Popatrzyłam na niego paraliżującym wzrokiem a z jego twarzy zniknął momentalnie uśmieszek...
-Co się stało?- zapytałam szybko klęcząc przy niej.
Zobaczyłam za z jej oczu płyną łzy, nie miała też jednego buta. Było to dziwne krzyczała, że go widziała, ale kogo widziała? nie miałam pojęcia o czym ona mówi. Pomogłam jej usiąść na kanapie, poczekałam chwilę aż się uspokoi.
-Kogo lub co widziałaś?
-No jego, w banku...-odpowiedziała mi ale nadal jej nie rozumiałam.
-Do cholery kogo widziałaś!?- lekko krzyknęłam tylko po to aby kobieta się otrząsnęła.
-Twojego ojca!
Nie zdziwiłam się tym co mi powiedziała z racji takiej że od śmierci moich rodziców Miyako nieco ześwirowała i od czasu do czasu widuje "duchy". Próbuje namówić ją na jakąś terapię ale nic z tego.
-Kochana to nie możliwe on nie żyje od ponad 2 lat. To nie możliwe- powiedziałam smutno i wstałam z kanapy gdzie siedziałyśmy i pokierowałam się w stronę schodów prowadzących do mojego pokoju, z mojego jednego oka poleciało kilka łez.
Nadal kiedy myślałam o NICH chciałam płakać. Wszyscy mi mówili, że czas leczy rany i przestanę o tym myśleć za jakiś czas, tylko pytanie za ile?
-Jasmine nie wierzysz mi?- rzuciła w moją stronę, ja jednak nie odpowiedziałam jej tylko szłam dalej do mojej "oazy".
Nazywałam tak swój pokój ponieważ tylko tam czułam się jak kiedyś. Wtedy gdy siedziałam z moją paczką czyli: Reachel, Jerry'm i George'm. Zaczęłam jeszcze mocniej płakać, pobiegłam do łazienki i opłukałam czerwoną twarz lodowatą wodą aby się lekko uspokoić. Za wiele to jednak nie dało.
Przebrałam się w piżamę i położyłam się na łóżko. Wcześniej jednak wyjęłam z pod mebla kuferek. Zajrzałam do jego wnętrza , było tam mnóstwo zdjęć. Naszych zdjęć, na każdym byłam szczęśliwa.
-"Tęsknię za tym co się już skończyło, ale nie zauważyłam kiedy szczęście przeminęło..."- przeczytałam cichutko pod nosem napis z jednej z fotografii.
Odwróciłam ją i ujrzałam moje zdjęcie a raczej nasze. Byłam na nim ja i Reachel, ona szczęśliwa a ja smutna jak bym miała się rozpłakać, dokładnie pamiętam tamten dzień.
trzy czwarte roku (9 miesięcy) wcześniej DZIEŃ KIEDY FOTO ZOSTAŁO ZROBIONE.
przyszłam do szkoły szczęśliwa bo miałam zobaczyć się z Reachel po 3 tygodniach niewidzenia. Byłam na wymianie zagranicznej w Polsce i wróciłam dwa dni temu. Dużo ze sobą pisałyśmy ale to nie to samo, to nie oddawało rozmowy takiej prawdziwej.
Weszłam na górę z uśmiechem na twarzy.
-Cześć kochana!- byłam rozradowana że ja widzę, lecz ona była jak by zmieszana? Dlaczego? Zrobiłam się trochę zaniepokojona.
-Cześć.-powiedziała bez uczuciowo.
Tak na 100% coś było nie tak. Nie chciałam jej o nic wypytywać przy wszystkich wiec postanowiłam zaprosić ja do siebie na noc, taki babski wieczór. Tak dziwnie się złożyło ze do szkoły wróciłam akurat w piątek wiec nie było problemu z nocka, ani z miejscem bo moi rodzice jak co tydzień szli do teatru, opery, restauracji, kina czy na wieś do domku letniego.
-Reachel choć pogadamy!- rzuciłam do niej i czekałam aż do mnie podeszła.
Wstała leniwie z ławki i skierowała się w moją stronę.
-co znów chcesz?- zapytała z miną jak by była oburzona ze się do niej odzywam.
-Okey nie wiem przed kim udajesz taką sukę ale możesz przestać. A i chce żebyś przyszła dzisiaj do mnie na noc. Mam wolna chatę i zaprosiłam tez Jerry'ego i George'go- uśmiechałam się do niej, na jej usta tez wskoczył lekki uśmieszek.
- Brzmi super, z chęcią bym przyszła ale idę na koncert z Chelsi i Matteo. Jak chcesz możesz iść z nami. I tak mamy jeszcze kilka wolnych wejściówek.
- Fajnie a na kogo? I możne chłopacy tez by mogli iść w takim razie?- zapytałam już nieco ugaszona z mojej podniety wieczornym spotkaniem, ale nadal w dość niezłym humorze.
-Na Demi- uśmiechnęła się do mnie mocno i prawdziwie, była to jej idolka, znaczy jedna z nich- i jasne że mogą przyjść.
Nagle zadzwonił dzwonek poszłyśmy do klasy a tam kolejna niespodzianka na moim jak myślałam stałym miejscu wiedziała Chelsi, a obok niej już siadała Reachel. Moje oczy zapewne miały rozmiary XXXL. Moja przyjaciółka uśmiechnęła się lekko zażenowana zaistniałą sytuacja.
Byłam zmuszona usiąść z Philipe'm nie przepadał za mną ale ja niestety go lubiłam nieco bardziej niż zwykłego chłopaka z klasy.
kiedy lekcja się już zakończyła, wybrałam się z Reachel i jeszcze innymi dziewczynami do łazienki. Heheh jak zawsze dziewczyny chodzą zawsze w grupach. Ja nie musiałam tam iść ale wykorzystałam moment i zadzwoniłam do Jerry'ego. Odebrał dość szybko jak na niego, byłam nieco zdziwiona ale po paru sekundach się ocknęłam.
- Heya mała co tam u ciebie?- usłyszałam jego zaspany głos.
- Hey. A wiec tak, po pierwsze czemu nie jest pan w szkole?- zapytałam udając bardzo poważna i z lekka oburzona mamę- a po drugie miałam ciebie zaprosić ciebie do mnie na nockę ale wcześniej idziemy na koncert Demii. Okey?
- Zajebiście! Lubie ja. A później do ciebie na imprezę tak?
-tak a co z tym ze nie ma ciebie w szkole?- zapytałam ponownie.
- Przepraszam mamusiu zaspałem obiecuje ze się poprawie i wynagrodzę Ci to.
-okey, trzymam pana za słowo i liczę na to że poinformuje pan pana George'iego o dzisiejszym wieczorze. Okey muszę lecieć bo przerwa mi się kończy a ty nie idź już spać tylko się szykuj. Przyjdźcie do mnie o 17 pomożecie mi. Całuski- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.
- Jasmine z kim rozmawiałaś- zapytała mnie Reachel kończąc poprawiać makijaż.
- Z Jerry'm- rzuciłam od niechcenia i wyszłyśmy z łazienki.
- to wy teraz coś tam? No wiesz znowu razem?- zapytała mnie z mina w stylu odwal się od mojego brata.
-Ignoruje to dziwne pytanie- odparłam i szlam dalej.
Dochodziła już 17, ja w samej bieliźnie biegałam po pokoju i szykowałam rzeczy do zabrania na cały ten spęd oraz te na imprezę.
Moje drzwi do pokoju otworzyły się niespodziewanie a w nich stali chłopacy. Byłam lekko skrepowana a moje policzki
przypominały buraki. Szybko chwyciłam moja sukienkę w której byłam w szkole i zarzuciłam na siebie. Spojrzałam na chłopaków Jerry był z lekka skrępowany tym co widział ale George uśmiechał się zawadiacko. Popatrzyłam na niego paraliżującym wzrokiem a z jego twarzy zniknął momentalnie uśmieszek...
niedziela, 26 stycznia 2014
ROZDZIAŁ 1 :)
Kolejny raz mój budzik zadzwonił. Kolejny raz muszę wstać i iść do szkoły, żeby kolejny raz ONE mogły się na mnie wyżyć, odreagować ten cały stres związany ze szkołą.
Tak jak każdego dnia w szkole zjawiałam się o 7:50, aby na spokojnie iść do szafki i zmienić swoje obuwie, oraz zostawić płaszcz. Zrobiłam to, kierowałam się w stronę schodów aby iść pod salę od fizyki. Tak jak sądziłam, a raczej się tego obawiałam Reachel (moja była BFF) i cała jej świta już tam były. Podeszłam w kąt koło męskiej łazienki i osunęłam się pościnanie i skuliłam do pozycji embrionalnej. Liczyłam na to, że mnie nie zauważą i nie podejdą do mnie. Myliłam się jednak, za chwilę poczułam jak coś mocno uderzyło mnie w głowę. Podniosłam ją i zobaczyłam książkę od fizyki, leżała teraz na ziemi obok szpilki Reachel.
-Ej ty!! Jasmine podnieś to w tej chwili!!- krzyczała do mnie.
Podniosłam przedmiot który we mnie rzuciła i wolnym tempem ją oddałam właścicielce.
-No suko teraz siedź sobie tu sama jak pies i pilnuj kibla- zaczęły wszystkie "słodziutko" chichotać.
W końcu zadzwonił dzwonek i gwałtownie wstałam i oczekiwałam na przyjście nauczycielki. Po kilkunastu sekundach już otwierała drzwi klasy. Wszyscy zajęli swoje miejsca, ja oczywiście siedziałam w najbardziej oddalonym miejscu od nauczycielki, sama w ławce.
Miałam dobre oceny same 5 i 6 ale nie zgłaszałam się na lekcjach ani trochę, po prostu ze strachu przed tą armią pustaków.
Po tym jak dzwonek na przerwę rozbrzmiał wyszłam z klasy, kierowałam się pod kolejną tam gdzie mieliśmy mieć lekcje. Będąc na schodach zostałam pociągnięta za włosy, potworny ból przeszył moją skórę w tym miejscu. Miałam bardzo wrażliwą skórę w okolicach twarzy i głowy, Reachel to wykorzystywała, wiedziała o mnie wszytko.
Pociągnięcie było tak mocne, że poleciałam w dół i spadłam ze schodów. Nic mi się na szczęście, a może jednak nie, nic nie stało. Wszyscy mnie ominęli nie zwracając uwagi na to czy mi nic nie jest. Norma! Wstałam i poszłam pod klasę.
Tak było cały dzień, na każdej przerwie albo czymś we mnie rzucały, albo dręczyły, czasami szantażowały. Przez te kilka miesięcy zdążyłam się przyzwyczaić to tego ciągłego uprzykrzania mi życia. Przecież kiedyś byłam najszczęśliwszą osobom na świecie.
Każdy powinien być szczęśliwy, że jest bogaty ale nie ja mnie to bolało. Miałam dużo pieniędzy na koncie tylko dlatego, że moi rodzice przed tym jak umarli po wypadku zapisali mi w testamencie wszystko co mieli. Ich pogrzeb był cały zaplanowany, ja nie mogłam wydać ani grosza.
Straciłam rodziców, obojgu na raz. W momencie kiedy mi byli najbardziej potrzebni. Odeszli kiedy miałam 14 lat, mieszkałam z opiekunką. Większość czasu spędzałam z przyjaciółmi aby oderwać od siebie myśli, że nie mam rodziny.
W końcu ostatnia lekcja. WF. Poszłam do damskiej łazienki na parterze, bo wiedziałam, że w szatni koło sali nie będę mogła przebrać się należycie, tylko będą zabierane mi rzeczy i w końcu zostanę wypchnięta w samej bieliźnie na salę.
Gdy się już przebrałam podeszłam do woźnej, zostawiałam u niej w kanciapie moje rzeczy. Po tym jak kiedyś wylały na moje ubrania kolorowy atrament, a zeszyty i inne rzeczy osobiste pocięły lub połamały. Opowiedziałam tą moją jak, że śmieszną historię woźnej i od tamtej pory pozwala mi zostawiać u siebie rzeczy.
Parę minut po dzwonku wybrałam się na salę gdzie już wszyscy się rozgrzewali, dołączyłam do niech. Dzisiaj mieliśmy zajęcia z gimnastyki artystycznej, po takim dniu jak dzisiaj byłam ucieszona z tej wiadomości ponieważ to trenowałam jeszcze niedawno. Przestałam przez to, że straciłam wiarę w to, że cokolwiek potrafię. Ta lekcja minęła bardzo szybko. Dostałam 6 z układu który od dłuższego czasu trenowaliśmy.
Po powrocie do domu zdziwiłam się faktem, że mojej niani nie ma w willi. Zadzwoniłam do niej, nie odebrała. Jeden, drugi, trzeci, i dziesiąty raz też. Byłam przerażona ponieważ zawsze kiedy wychodziła dzwoniła, pisała SMS-a bądź zostawiała karteczkę, a kiedy do niej dzwoniłam zawsze nie ważne gdzie była i z kim odbierała. Zastanawiałam się czy nic jej się nie stało.
Położyłam się w mojej sypialni na parapecie i czekałam na jakąkolwiek oznakę życia od Miyako (tak się ona nazywała). Pochodziła ona z Azjii, była przyjacielem rodziny od kiedy pamiętam.
Leżałam tak i rozmyślałam aż w końcu zasnęłam.
Z błogiego snu wyrwał mnie ogromny huk dochodzący z parteru. Zbiegłam tam i zobaczyłam zapłakaną Miyako leżącą na ziemi w przedpokoju. Od razu gdy to zobaczyłam rozbudziłam się
-Co się stało?- zapytałam szybko klęcząc przy niej...
______________________________________________________________________________
Więcej już niedługo jeśli się podoba to daj komentarz nawet z anonima :)
Tak jak każdego dnia w szkole zjawiałam się o 7:50, aby na spokojnie iść do szafki i zmienić swoje obuwie, oraz zostawić płaszcz. Zrobiłam to, kierowałam się w stronę schodów aby iść pod salę od fizyki. Tak jak sądziłam, a raczej się tego obawiałam Reachel (moja była BFF) i cała jej świta już tam były. Podeszłam w kąt koło męskiej łazienki i osunęłam się pościnanie i skuliłam do pozycji embrionalnej. Liczyłam na to, że mnie nie zauważą i nie podejdą do mnie. Myliłam się jednak, za chwilę poczułam jak coś mocno uderzyło mnie w głowę. Podniosłam ją i zobaczyłam książkę od fizyki, leżała teraz na ziemi obok szpilki Reachel.
-Ej ty!! Jasmine podnieś to w tej chwili!!- krzyczała do mnie.
Podniosłam przedmiot który we mnie rzuciła i wolnym tempem ją oddałam właścicielce.
-No suko teraz siedź sobie tu sama jak pies i pilnuj kibla- zaczęły wszystkie "słodziutko" chichotać.
W końcu zadzwonił dzwonek i gwałtownie wstałam i oczekiwałam na przyjście nauczycielki. Po kilkunastu sekundach już otwierała drzwi klasy. Wszyscy zajęli swoje miejsca, ja oczywiście siedziałam w najbardziej oddalonym miejscu od nauczycielki, sama w ławce.
Miałam dobre oceny same 5 i 6 ale nie zgłaszałam się na lekcjach ani trochę, po prostu ze strachu przed tą armią pustaków.
Po tym jak dzwonek na przerwę rozbrzmiał wyszłam z klasy, kierowałam się pod kolejną tam gdzie mieliśmy mieć lekcje. Będąc na schodach zostałam pociągnięta za włosy, potworny ból przeszył moją skórę w tym miejscu. Miałam bardzo wrażliwą skórę w okolicach twarzy i głowy, Reachel to wykorzystywała, wiedziała o mnie wszytko.
Pociągnięcie było tak mocne, że poleciałam w dół i spadłam ze schodów. Nic mi się na szczęście, a może jednak nie, nic nie stało. Wszyscy mnie ominęli nie zwracając uwagi na to czy mi nic nie jest. Norma! Wstałam i poszłam pod klasę.
Tak było cały dzień, na każdej przerwie albo czymś we mnie rzucały, albo dręczyły, czasami szantażowały. Przez te kilka miesięcy zdążyłam się przyzwyczaić to tego ciągłego uprzykrzania mi życia. Przecież kiedyś byłam najszczęśliwszą osobom na świecie.
Każdy powinien być szczęśliwy, że jest bogaty ale nie ja mnie to bolało. Miałam dużo pieniędzy na koncie tylko dlatego, że moi rodzice przed tym jak umarli po wypadku zapisali mi w testamencie wszystko co mieli. Ich pogrzeb był cały zaplanowany, ja nie mogłam wydać ani grosza.
Straciłam rodziców, obojgu na raz. W momencie kiedy mi byli najbardziej potrzebni. Odeszli kiedy miałam 14 lat, mieszkałam z opiekunką. Większość czasu spędzałam z przyjaciółmi aby oderwać od siebie myśli, że nie mam rodziny.
W końcu ostatnia lekcja. WF. Poszłam do damskiej łazienki na parterze, bo wiedziałam, że w szatni koło sali nie będę mogła przebrać się należycie, tylko będą zabierane mi rzeczy i w końcu zostanę wypchnięta w samej bieliźnie na salę.
Gdy się już przebrałam podeszłam do woźnej, zostawiałam u niej w kanciapie moje rzeczy. Po tym jak kiedyś wylały na moje ubrania kolorowy atrament, a zeszyty i inne rzeczy osobiste pocięły lub połamały. Opowiedziałam tą moją jak, że śmieszną historię woźnej i od tamtej pory pozwala mi zostawiać u siebie rzeczy.
Parę minut po dzwonku wybrałam się na salę gdzie już wszyscy się rozgrzewali, dołączyłam do niech. Dzisiaj mieliśmy zajęcia z gimnastyki artystycznej, po takim dniu jak dzisiaj byłam ucieszona z tej wiadomości ponieważ to trenowałam jeszcze niedawno. Przestałam przez to, że straciłam wiarę w to, że cokolwiek potrafię. Ta lekcja minęła bardzo szybko. Dostałam 6 z układu który od dłuższego czasu trenowaliśmy.
Po powrocie do domu zdziwiłam się faktem, że mojej niani nie ma w willi. Zadzwoniłam do niej, nie odebrała. Jeden, drugi, trzeci, i dziesiąty raz też. Byłam przerażona ponieważ zawsze kiedy wychodziła dzwoniła, pisała SMS-a bądź zostawiała karteczkę, a kiedy do niej dzwoniłam zawsze nie ważne gdzie była i z kim odbierała. Zastanawiałam się czy nic jej się nie stało.
Położyłam się w mojej sypialni na parapecie i czekałam na jakąkolwiek oznakę życia od Miyako (tak się ona nazywała). Pochodziła ona z Azjii, była przyjacielem rodziny od kiedy pamiętam.
Leżałam tak i rozmyślałam aż w końcu zasnęłam.
Z błogiego snu wyrwał mnie ogromny huk dochodzący z parteru. Zbiegłam tam i zobaczyłam zapłakaną Miyako leżącą na ziemi w przedpokoju. Od razu gdy to zobaczyłam rozbudziłam się
-Co się stało?- zapytałam szybko klęcząc przy niej...
______________________________________________________________________________
Więcej już niedługo jeśli się podoba to daj komentarz nawet z anonima :)
sobota, 25 stycznia 2014
ZAPOWIEDŹ
Ja i moja przyjaciółka, BFF od 10 ponad lat. Prawie jak siostry z dwóch innych matek. Byłyśmy nierozłączne, niemogące wytrzymać kilku dni bez siebie.
Obie poszłyśmy do nowej szkoły z powodu nieuzasadnionego wydalenia z poprzedniej placówki. Tęskniłyśmy za naszą dawną patologiczną rodzinką, za przyjaciółmi ale wiedziałyśmy, że mamy siebie, że zawsze możemy na siebie liczyć. Nie mogłyśmy narzekać na tą zmianę bo życie samo układa nam ścieżki.
Kiedy poznałyśmy naszą nową klasę od razu moja BFF się zaaklimatyzowała i została przywódcą stowarzyszenia pustych lal z naszej klasy. Ja jednak nie znalazłam tam nikogo kto był by warty zużywania jak, że cennego tlenu dla danej osoby. Zostałam odepchnięta na ubocze, byłam gnębiona, odpychana. Zastanawiałam się tylko nad jednym jak moja "przyjaciółka", która teraz pluje mi w twarz obelgami co chwilę, mogła zmienić się tak szybko bo w zaledwie miesiąc stała się pustakiem nieliczącym się z innymi ludźmi. Jak najpiękniejszy materiał który od prania płowieje, tak jej wnętrze wypłowiało. Jak mogła zostawić mnie tak łatwo dla innych, dla osób których nie zna...
Obie poszłyśmy do nowej szkoły z powodu nieuzasadnionego wydalenia z poprzedniej placówki. Tęskniłyśmy za naszą dawną patologiczną rodzinką, za przyjaciółmi ale wiedziałyśmy, że mamy siebie, że zawsze możemy na siebie liczyć. Nie mogłyśmy narzekać na tą zmianę bo życie samo układa nam ścieżki.
Kiedy poznałyśmy naszą nową klasę od razu moja BFF się zaaklimatyzowała i została przywódcą stowarzyszenia pustych lal z naszej klasy. Ja jednak nie znalazłam tam nikogo kto był by warty zużywania jak, że cennego tlenu dla danej osoby. Zostałam odepchnięta na ubocze, byłam gnębiona, odpychana. Zastanawiałam się tylko nad jednym jak moja "przyjaciółka", która teraz pluje mi w twarz obelgami co chwilę, mogła zmienić się tak szybko bo w zaledwie miesiąc stała się pustakiem nieliczącym się z innymi ludźmi. Jak najpiękniejszy materiał który od prania płowieje, tak jej wnętrze wypłowiało. Jak mogła zostawić mnie tak łatwo dla innych, dla osób których nie zna...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)